O SILE MUZYKI I SILE SĄSIEDZKIEJ PRZYJAŹNI - rozmowa z Cezarym "Dziadkiem" Łostowskim, muzykiem w zespole Korpus i mieszkańcem Skierd


Z panem Czarkiem Łostowskim, basistą w metalowej kapeli Korpus rozmawialiśmy o niecodziennej historii zespołu. Spytałam też o ostatnie przedsięwzięcia grupy, tym bardziej, że są związane ze Skierdami i naszą okolicą.


Cezary "Dziadek" Łostowski w akcji


W latach 80. Korpus był jednym z czołowych zespołów na polskiej scenie metalowej. Od czego się zaczęło?

Zespół powstał w osiemdziesiątym pierwszym roku. Rok później z sukcesem zadebiutował na Mokotowskiej Jesieni Muzycznej. Na tym przeglądzie pojawiały się takie zespoły jak Oddział Zamknięty czy Mech. Korpus został laureatem części konkursowej i dzięki temu zyskaliśmy dostęp do sali i sprzętu. To jak na tamte czasy znaczyło sporo, bo o sprzęt było trudno, a jego jakość była zwykle fatalna. Gitara, na której ćwiczyłem była tak twarda, że struny raniły palce.

Ja do Korpusu dołączyłem w osiemdziesiątym drugim roku, kiedy skład zespołu jeszcze się krystalizował.
Wydarzeniem, które było dla nas przepustką do muzycznej kariery był sukces w  Jarocinie w osiemdziesiątym trzecim roku. 
Ten legendarny festiwal to był nie tylko przegląd najlepszych kapel, miał oprócz tego część konkursową. Korpus wygrał wtedy w swojej kategorii, chociaż na początku nic tego nie zapowiadało - jak tylko zaczęliśmy grać pierwszy kawałek, w naszą stronę poleciały pomidory. 

 
Cezary Łostowski kiedyś i dziś

Pomidory?!

Publiczność była wtedy bardzo ekspresyjna i zbuntowana, czasem leciały na scenę jajka lub pomidory na znak dezaprobaty. Panował też wtedy żelazny podział na subkultury    metale nosili czarne ubrania i długie włosy, punki - skóry i kolorowe irokezy. Nawiasem mówiąc, w tamtych czasach taki sposób ubierania się był oznaką prawdziwego buntu i odwagi.


Korpus w Jarocinie, 1983

Jak dalej potoczył się Wasz koncert w Jarocinie? 

Szybko zorientowaliśmy się, o co chodziło - publiczność pod sceną to głównie punki. Po pierwszym kawałku całkowicie zmieniliśmy dobór piosenek. Wybieraliśmy te na bardziej punkową nutę. Pod sceną zrobił się ruch, ludzie zaczęli się bawić. Z każdym kolejnym numerem temperatura rosła, w końcu udało nam się rozpalić publikę do czerwoności.
Po tym sukcesie zajął się nami profesjonalny manager. Trafiliśmy pod skrzydła Rock Estrady, która zajmowała się również takimi zespołami jak Republika, Oddział Zamknięty czy Lady Pank.
W ciągu kilku kolejnych lat zagraliśmy kilkaset koncertów w całej Polsce. Graliśmy też koncerty w Czechosłowacji, bardzo ciepło je wspominam. Braliśmy udział w różnych konkursach i często odnosiliśmy sukcesy.

Mimo to, kilka lat później, Korpus zniknął z muzycznej sceny. Dlaczego tak się stało? 

Po kilku latach takiego intensywnego, koncertowego życia w zespole pojawił się problem uzależnień. Coraz trudniej było nam regularne spotykać się próby, zawsze ktoś nawalał ze względu na alkohol lub narkotyki. Zaczęły się też częste rotacje w składzie. Zmieniały się też nasze priorytety, pojawiła potrzeba stabilizacji, założenia rodziny. Zmieniły się też czasy.

Czy po zawieszeniu zespołu dalej pan grał?

Po rozpadzie kapeli, na początku lat dziewięćdziesiątych, grałem w lokalach, muzyka na żywo była wtedy popularna. Zespół najlepiej zarabiał na tzw. dedykacjach, znanych przebojach granych na zamówienie gości. Było to niby takie granie do kotleta, ale ten etap bardzo wzbogacił mój muzyczny warsztat – nauczyłem się grać różnorodną muzykę, w różnych składach i aranżacjach. 
Taka nocna, knajpiana praca nie sprzyjała jednak stabilizacji i rodzinie, dlatego po kilku latach zmieniłem pracę i przestałem grać na basie.

Po dwudziestu pięciu latach od rozpadu, zespół Korpus ponownie pojawił się na muzycznej scenie. Jak do tego doszło?

Reaktywacja zespołu to pomysł wokalisty zespołu,  Janusza „Johanna” Stasiaka. Kiedy zaproponował mi powrót do składu, byłem zaskoczony, ale też pełen wątpliwości. Ponad dwadzieścia lat nie miałem gitary w ręku, nie byłem pewien czy jeszcze coś potrafię. Okazało się na szczęście, że z graniem jest jak z jazdą na rowerze – tego się nigdy nie zapomina, choć palce na początku miałem zupełnie sztywne... Żeby odzyskać dawną formę zacząłem ćwiczyć po kilka godzin dziennie. 
Korpus wróciliśmy do prób i koncertów w składzie ze swoich najlepszych lat. Pierwszy koncert po powrocie na scenę zagraliśmy w warszawskim klubie Progresja. 


Zespół Korpus dzisiaj.
  
Wiele się jednak przez to ćwierćwiecze zmieniło....

Tak, każdy z nas jest w zupełnie innym miejscu w życiu, ma swoją pracę, rodzinę. Zespół jest dla nas teraz dodatkowym zajęciem i nie jest nam łatwo umówić się na próbę czy nagranie.
Udało nam się jednak wreszcie nagrać płytę, w 2018. W pierwszym okresie działalności zespołu jakoś nie mieliśmy do tego szczęścia. "Respekt" zawiera kilka starych numerów, które chcieliśmy zachować. Reszta to nowe kawałki.
Teraz, już z nowym wokalistą pracujemy nad kolejnym krążkiem. Planujemy wydać go na wiosnę.


Płyta "Respekt"

Na razie pokazaliście światu jeden z utworów, który pojawi się na płycie. „Nasz sklep” opowiada o delikatesach „Kacperek” w Skierdach. Skąd pomysł, żeby poświęcić temu miejscu utwór?


Nie chodzi tu tylko o miejsce, ale przede wszystkim ludzi. Mamy tu takie sąsiedzkie  grono, spotykamy się przy sklepie po pracy czy w weekendy, żeby zrelaksować się w sympatycznym towarzystwie, pogadać, czasem pożartować, czasem się wyżalić czy pocieszyć. Dlatego sklep to ważne miejsce dla naszej społeczności.

Co ciekawe, w tworzeniu utworu i klipu brali udział właśnie ludzie z naszej sąsiedzkiej ekipy. Ja napisałem muzykę, a o stworzenie tekstu poprosiłem naszą pisarkę Zuzę Śliwę. Uprzedziłem, że przyda się trochę „pieprzu”, by utwór trafił do młodych. Nasz nowy wokalista jest z nowego pokolenia, chcemy odświeżyć też styl, spróbować czegoś nowego.
Klip kręciliśmy przy sklepie i występuje w nim nasze „sklepowe” towarzystwo. Świetnie się razem bawiliśmy przy nagrywaniu tego teledysku.


Korpus podczas tworzenia teledysku w Skierdach

Niedługo potem ponownie mieliście okazję udowodnić, że potraficie się zmobilizować do wspólnego działania. Tym razem w tragicznych okolicznościach.

W czerwcu jednym z naszych sąsiadów spłonął dom – zostali nie tylko bez dachu nad głową, ale dosłownie bez niczego. Nasza społeczność natychmiast ruszyła do pomocy. Każdy robił co mógł i umiał: ktoś zaoferował pokój, sąsiadki zorganizowały akcję sprzedaży domowych ciast, uruchomiliśmy zbiórkę pieniędzy w Internecie. Centrum pomocowym i koordynacyjnym wszelkich działań były właśnie nasze delikatesy.

W pomoc sąsiadom zaangażował się również zespół Korpus. Zagraliście w Skierdach charytatywny koncert, który szerokim echem odbił się po okolicy.

To była duża, całodzienna impreza, w którą zaangażowanych było wiele osób. W ciągu dnia przy sklepie odbywały się różne atrakcje. My braliśmy udział w organizacji koncertów, co było nie lada wyzwaniem, bo ze względu na to, że celem było zebranie jak najwięcej środków, nie mogliśmy pozwolić sobie na wysokie koszty. Wiele rzeczy, choćby scenę, sprzęt, udało nam się pożyczyć za darmo, dzięki znajomościom. Opłacić musieliśmy tylko pracę ludzi od montażu.
W Skierdach zagrały tego dnia trzy kapele. Jako główna gwiazda zagrał Korpus. Mam świadomość, że to też było coś wyjątkowego, wiem, ile to wydarzenie kosztowało zachodu, i zdaję sobie sprawę, że  taki koncert pewnie już nigdy się tu nie powtórzy.


Koncert w Skierdach

Na koniec jeszcze spytam - jak się panu mieszka w Skierdach? 

Bardzo dobrze, to już niedługo minie 20 lat od  kiedy tu mieszkam. Czasami jak spaceruję po osiedlu daje się zauważyć szyld ,,Dom na sprzedaż”. Ja się nigdzie stąd nie ruszam, bo tu jest mój dom, tu mam przyjaciół i tu jest nasz sklep.


Dziękuję za rozmowę. Trzymam kciuki za kolejne płyty i niezapomniane koncerty. Jak ten w Jarocinie czy w Skierdach. :)