"NA NUDĘ NIE NARZEKAM" - rozmowa z ks. Stanisławem Kania, proboszczem parafii św. Andrzeja Boboli w Rajszewie


fot. Joanna Wielądek

Kamień węgielny pod budowę kościoła został wmurowany pięć lat temu - 18 maja 2013 roku. Jednak księdza praca na rzecz powstania parafii trwa o wiele dłużej. 
 
To prawda. Pierwszy raz przyjechałem w te okolice w 2007 z zadaniem organizacji parafii dla wiernych z Rajszewa, Skierd i Trzcian. Ciekaw byłem, gdzie przyjdzie mi realizować powierzoną misję, lecz nazwy miejscowości na początku zupełnie nic mi nie mówiły. (śmiech)

A jakie były księdza wrażenia z pierwszej wizyty w Rajszewie? 

Pamiętam jak ówczesny sołtys wsi zabrał mnie na przejażdżkę, by pokazać sąsiedztwo. Od razu mi się tutaj spodobało. Okolica wydała się spokojna, zielona i cicha. Dziwiłem się jednak, że tak niewiele osób wydawało się tu mieszkać. "Gdzie Ci moi przyszli parafianie?" - zastanawiałem się. Potem okazało się, że jednak ich nie brakuje. (śmiech)

Jestem pod wrażeniem tego, jak ogromne zadanie spoczęło na księdza barkach. Od czego ksiądz zaczął tworzenie parafii? 

Nabożeństwa i spotkania z wiernymi na początku odbywały się w dawnej szkole w Skierdach, obecnie filii GCKiS. Zaś moim pierwszym dużym zadaniem były poszukiwania działki pod budowę kościoła. Znalezienie odpowiedniego terenu okazało się dużą trudnością.

Działkę udało się znaleźć dopiero po czterech latach wysiłków, a stało się to za sprawą... nadprzyrodzonej interwencji.



Jestem niezmiernie ciekawa jak do tego doszło!

Przejeżdżając pewnego dnia przez Marki w pobliżu parafii Św. Andrzeja Boboli, zacząłem rozmowę z jej patronem o moim zmartwieniu. Poprosiłem Go o pomoc i zawarliśmy ze sobą umowę - Św. Andrzej pomoże mi w ciągu miesiąca znaleźć odpowiednią działkę, a ja w zamian obiecałem szerzyć kult tego świętego.

Kilka godzin po tej rozmowie pojechałem na Mszę Świętą do Rajszewa. Na miejscu podeszła do mnie pewna pani mówiąc, że jej siostra chce sprzedać działkę pod kościół. Okazało się, że dokładnie w czasie mojej rozmowy ze Św. Andrzejem właścicielowi tej działki przyśniło się, że na jego polu stoi kościół. Właśnie ten sen skłonił go do tego, by złożyć propozycję sprzedaży terenu pod budowę świątyni.

Czy właśnie na tej działce stoi teraz kościół?

Nie, okazało się, że tamta działka była zbyt wąska.
Ponownie więc zwróciłem się do Św. Andrzeja. Trzy tygodnie po drugiej rozmowie udało się znaleźć odpowiedni teren.

Święty Andrzej dotrzymał słowa. Ksiądz również spełnił zobowiązanie wybierając Go na patrona rajszewskiej parafii.

Zanim jednak tak się stało, musiałem zmierzyć się z kolejnymi wyzwaniami.
Część gruntów na terenie, gdzie miał powstać kościół i plebania należała do osoby prywatnej. Druga zaś była własnością gminy. Stała na niej dawna kaplica protestancka z trzema mieszkaniami socjalnymi i trzeba było zadbać choćby o nowe lokum dla mieszkających tam rodzin.
Budowa kościoła mogła rozpocząć się ostatecznie jesienią 2011.

Od tego czasu kościół powstaje na naszych oczach. Czy jest ksiądz zadowolony z postępów w pracach?

Budynki wznoszone są z datków wiernych, dlatego postępy są stopniowe, a budowa rozciągnięta w czasie.

Kościół i plebania budowane są metodą gospodarczą, staramy się szukać najmniej kosztownych rozwiązań.

Jakie będą kolejne etapy prac? 

Na ten rok zaplanowane jest wykończenie elewacji wewnętrznej oraz instalacja ogrzewania. Kolejnym celem będzie położenie posadzki, a na samym końcu kościół zostanie otynkowany.

Wśród lokalnej społeczności znany jest ksiądz z pracowitości. Jakie zajęcia wypełniają księdza dzień?  

Bardzo różnorodne i każdego dnia inne. Kiedy trwają prace, na bieżąco doglądam budowę.

Sporo jest też prac typowo fizycznych, jak choćby podlewanie czy koszenie.

Sporo czasu wymagają obowiązki duszpasterskie, jak przygotowanie homilii czy katechezy. Przeprowadzam też w innych parafiach rekolekcje, by pozyskać
dodatkowe fundusze na naszą budowę.

Na nudę więc nie narzekam, jednak przy dobrej organizacji da się to wszystko pogodzić.

fot. Joanna Wielądek

W jaki sposób ksiądz wypoczywa?

Bardzo lubię książki. Od pewnego czasu korzystam z elektronicznego czytnika. Mogę powiedzieć, że dzięki temu mam na wyciągnięcie ręki całą bibliotekę.
Przyjemność sprawia mi również odkrywanie uroków naszego kraju, choć to jest nieco kłopotliwe, bo za każdym razem kiedy wyjeżdżam, muszę znaleźć za siebie zastępstwo.

Czy przy tworzeniu parafii może ksiądz liczyć na wsparcie wiernych? 

Szybko przekonałem się, że moi parafianie to ludzie dobrzy z natury, pomocni i chętnie angażujący się w życie parafii.
Trzeba wspomnieć choćby o takiej inicjatywie jak Schola Imo Pectore, prowadzona przez panią Joasię Wielądek.

Od sześciu lat w parafii odbywają się też Jasełka. Jest to za każdym razem niezwykle udana impreza, przyciągająca licznych widzów.
W naszym kościele miały też miejsce wspaniałe koncerty - to dzięki państwu Dorocie i Robertowi Tondera.


Nie podejmę się jednak wymienienia wszystkich osób, które mają szczególny wkład w rozwój wspólnoty. Jest ich zbyt wiele i z pewnością bym kogoś pominął.


fot. Joanna Wielądek

Jakie były dla księdza najbardziej wyjątkowe momenty z życia rajszewskiej parafii?

Takich chwil i wydarzeń nie brakuje, ale nie będę mówił o tych, które wynikają z wykonywania moich codziennych obowiązków jako księdza.
Dla mnie osobiście takim wyjątkowym wydarzeniem był mój Srebrny Jubileusz Kapłaństwa. Uroczystość ta była niespodzianką  przygotowaną przez parafian.

Czy dobrze się księdzu mieszka w Rajszewie?

Czuję się tutaj doskonale.

I gdyby to ode mnie zależało, nigdzie już bym się stąd nie ruszał. (lato, 2018)

Popularne posty z tego bloga