W KRAINIE ŁAGODNYCH OLBRZYMÓW - rozmowa z panią Joanną Mróz Gabrysiak, prowadzącą hodowlę dogów niemieckich "Z Kuźni Napoleońskiej" w Skierdach
fot. Olga Dyżakowska |
Dogi niemieckie kojarzą mi się ze
strachliwym Scooby-Doo, ale też z dostojnym Ferdynandem Wspaniałym. Która z
tych postaci lepiej oddaje naturę dogów?
Zdecydowanie Ferdynand. Na pewno zdarzają się
też egzemplarze niezbyt lotne i tchórzliwe, ale te psy, z którymi mi dane było
obcować, były myślące, oddane i bardzo nastawione na człowieka.
Dogi mają zrównoważony charakter i wysoki próg
agresji, co znaczy, że trudno jest je wyprowadzić z równowagi. Są przyjacielsko
nastawione do ludzi i zwierząt, ale swojego terytorium bronią.
Dogi to psy inteligentne. Szybko się uczą,
ale swoją inteligencję, jeśli nie jest ukierunkowana, potrafią wykorzystać w sposób,
który zadziała ze szkodą dla człowieka.
Jakie było przeznaczenie tej niezwykłej rasy?
Przodkowie dogów
pilnowali karawan, a w Europie byli wykorzystywani do polowań na grubego
zwierza. Stąd zwyczaj cięcia uszu - części ciała najbardziej narażonej na
uszkodzenia. Obecnie jest to zakazane, nie można również psów z kopiowanym
uchem pokazywać na wystawach.
Dog niemiecki nigdy
nie był częścią psiej sfory, ale bliskim towarzyszem człowieka. Dogi widywano
na arystokratycznych dworach, choćby u boku austriackiej księżnej Sisi lub
kanclerza Bismarcka.
fot. Olga Dyżakowska |
W jaki sposób dogi niemieckie pojawiły się
w pani życiu?
Miałam to szczęście, że mój mąż, Janusz
Gabrysiak, oprócz wielu innych zalet miał tę najważniejszą - był psiarzem i
właścicielem hodowli „Z Kuźni Napoleońskiej”. Nawiasem mówiąc, pierwszy miot z
tym przydomkiem urodził się ponad 45 lat temu.
Dogi towarzyszyły naszej rodzinie od samego
początku i w domu i w pracy. Pracowaliśmy z młodzieżą uzależnioną i tzw. trudną.
Było to zajęcie bardzo obciążające, a dogi działały jak balsam na duszę.
Pracowały również jako dogoterapeuci.
Wiele lat mieszkaliśmy w 30-metrowym mieszkaniu
na warszawskim Żoliborzu z dwiema dożymi sukami. Tu rodziły się nasze pierwsze
mioty. „Z Kuźni Napoleońskiej” była więc taką hodowlą z kawalerki.
Nie mogę się doczekać, kiedy pani opowieść
przeniesie się do Skierd.
Do Skierd trafiliśmy również dzięki dogom. Przyjeżdżaliśmy do Suchocina do zaprzyjaźnionego hodowcy tej rasy i tak odkryliśmy tę okolicę i stary wiejski dom otoczony ogromnym sadem.
Znaleźliśmy tu nasze miejsce na ziemi. Mąż
sadził drzewa, wciąż powoli remontowaliśmy stary dom. Mąż, z natury społecznik,
angażował się również w aktywność na rzecz gminy.
Psom też się spodobało - duży ogród i, co ważne,
blisko do wału wiślanego, wymarzonego miejsca na długi spacer.
Mieszkam tutaj od ponad 20 lat, a od dziesięciu
lat zajmuję się moją psią pasją w pojedynkę. Teraz mieszkają tu ze mną cztery
dorosłe suki i młodzieniec Majeranek.
Jak wygląda codzienne życie z taką
"gromadką"?
Psy są zawsze tam, gdzie ja. W każdym pokoju mają przygotowane posłanie.
Wspominałam o ich zaletach, ale potrafią też być kłopotliwe. Są wielkie, nieuważne, potrafią coś strącić ogonem, a do tego się ślinią. "Glut-ściereczka" to podstawowe wyposażenie dogarza.
Nie ukrywam, że mieszkając z pięcioma tak dużymi zwierzakami muszę wkładać sporo wysiłku, by mój dom był domem człowieka, w którym mieszkają psy, a nie odwrotnie.
Młode dogi wymagają też dużych ilości wysokiej jakości pożywienia, bo rosną w zastraszającym tempie. Waga urodzeniowa szczenięcia to około 600-700 gramów, a sześciomiesięczny szczeniak waży 40-50 kilo.
Poza tym, ze względu na silny charakter, młode
psy wymagają dużo uwagi i konsekwencji ze strony opiekuna.
Dogi są więc rasą wymagającą, a ich hodowla nie
jest sposobem na utrzymanie. Nie mam jednak wątpliwości, że warto - psy
rekompensują wszystkie niedogodności i wysiłek. Mam poczucie, że bilans jest
dodatni.
Efekty pani wieloletniej pasji są doceniane zarówno w
Polsce jak i na świecie. Które z osiągnięć są dla pani najważniejsze?
Jestem bardzo dumna z tego, że "Z Kuźni
Napoleońskiej" od pięciu lat z rzędu zyskuje tytuł najlepszej hodowli
dogów niemieckich żółtych i pręgowanych w Polsce.
Pochwalę się jeszcze, że wszystkie mieszkające ze mną
zwierzaki mają tytuł Championa Polski, a siedmioletnia obecnie Faramuszka jest
Zwyciężczynią Świata.
Moje dogi są nie tylko piękne, ale również mądre. Jedna z suczek - Karambola, jest certyfikowanym dożym terapeutą. Pracuje zarówno z dziećmi jak i osobami starszymi.
Jakie są pani kolejne plany i marzenia?
Jestem nieuleczalną optymistką i zawsze patrzę przed
siebie, a nie wstecz. Przede wszystkim mam nadzieję, że zachowam siłę, zarówno
fizyczną jak i psychiczną, żeby cieszyć się moją dożą pasją jak najdłużej.
I tego pani życzę! Dziękuję za fascynującą rozmowę.